Gotowy na wojnę, dyplomację i trochę tego całego zamieszania z zarządzaniem zasobami, które normalnie powodują u mnie nerwowe tiki? Poznaj Pięć Narodów – grę, gdzie możesz być wodzem jednej z pięciu zupełnie różnych nacji, które po długim okresie spokoju postanowiły, że teraz to już czas, by pozabijać się o ziemię, złoto i... no, wiadomo, honor!
Akcja dzieje się w świecie tak fantastycznym, że nawet twój kot patrzył na ekran z niedowierzaniem, próbując zrozumieć, co to za cudo. Każda nacja ma swoją kulturę, mocne strony i te słabsze, które czasami dają pole do popisu dla twojej kreatywnej katastrofy – bo kto jak nie ty, potrafi zniszczyć własne imperium w 3 minuty na poziomie trudności średnim?
Sama gra to prawdziwa uczta dla fanów strategii czasu rzeczywistego. Nie musisz się martwić, że zasady są tak skomplikowane, że zaczynasz kwestionować sens własnego życia – sterowanie jest proste jak budowa zamku z piasku (tylko bez piasku i z większą ilością klików). Hotkeys i menu kontekstowe sprawiają, że możesz się poczuć jak dyplomata na kofeinie: szybko, skutecznie, czasem z nerwowym śmiechem, bo przeciwnik rzucił ci takiego psikusa, że sam nie wiesz, czy śmiać się, czy płakać.
A teraz najlepsze: w Pięciu Narodach nie chodzi tylko o to, kto zrobi większą kupę wojska. Tu trzeba kombinować, dogadywać się, sprzedawać sąsiadowi złoto za śmieszne pieniądze i tworzyć koalicje, które rzadko kiedy wytrzymują do końca meczu (serio, znajomi zmieniają sojusze częściej niż ja skarpetki!). To jest taka gra, gdzie każda decyzja to jak stawianie kawy na stole pełnym tykających bomb – jedna zła ruch i bum! Twoje imperium zamienia się w stos gruzu, a ty zostajesz z niczym poza goryczą i pytaniem, czy na pewno dobrze kliknąłeś.
Podsumowując: Pięć Narodów to jakby ktoś wymieszał najlepsze elementy wojny, polityki i zarządzania zasobami z odrobiną chaosu, który gwarantuje, że nie będziesz się nudził nawet przez sekundę. Idealna pozycja, jeśli chcesz sprawdzić, czy jesteś bardziej genialnym strategiem, czy po prostu najlepszym dyplomatą... albo totalnym chaosistą (którym ja zazwyczaj jestem). Polecam z całego serducha i lekkim śmiechem przez łzy!