Słuchaj, jeśli myślałeś, że przetrwanie w korku to hardcore, to poczekaj, aż wskoczysz do świata Zombie: Ostatni strażnik – gry, gdzie apokalipsa zombie jest tak realna, że nawet Twój kot zaczyna węszyć podejrzanie. Tu nie ma miejsca na drzemkę przy Netflixie – jesteś ostatnim żywym strażnikiem ludzkości, który musi odpierać hordy nieumarłych, zdobywać zapasy i szukać schronienia w totalnym postapokaliptycznym chaosie. Brzmi jak plan na weekend, co nie?
Sterowanie? Prościzna – WASD do biegania przed i między zombie (albo z nimi, jeśli lubisz ryzyko), a myszka do celowania i strzelania, bo jak wiadomo, najlepszą taktyką na śmiercionośne potwory jest dobry headshot. No i serio, nic tak nie podnosi ciśnienia, jak nagłe ataki zombiaków, kiedy próbujesz tylko spokojnie przeszukać opuszczony sklep spożywczy – nie pytaj, jak tam wpadłem, chyba miałem wciśnięte Shift i Ctrl jednocześnie, albo po prostu pech.
Misje? Jest ich cała masa i każda to inna bajka – od zbierania zapasów (tak, w świecie pełnym zombie to jak polowanie na ostatnią paczkę chipsów), po bronienie strategicznych miejsc, gdzie łatwo zgubić nie tylko sprzęt, ale i rozum. A co najlepsze, Twoje decyzje mają wpływ! W sensie, możesz przeżyć z honorem lub skończyć jako przysmak dla zombie, a to już zależy od Twojego sprytu i odrobiny szczęścia (którego, szczerze mówiąc, przydałoby się więcej niż kawa w poniedziałkowy poranek).
System zdrowia i wytrzymałości to prawdziwy rollercoaster emocji – próbujesz biec, strzelać i jeszcze nie zemdleć z przemęczenia. Generalnie, gra uczy, jak balansować między odważnym atakiem a strategiczną ucieczką, bo wiadomo, czasami trzeba się wycofać, żeby nie skończyć jako lunch dla zombiaków. A crafting? Jasne, możesz robić własne zabawki z tego, co znajdziesz, więc jeśli zawsze chciałeś być mistrzem improwizacji, to teraz jest Twój czas!
Podsumowując: Zombie: Ostatni strażnik to survivalowa jazda bez trzymanki, która miesza akcję z taktyką i sporą dawką adrenaliny. Idealna gra, żeby sprawdzić, czy Twoi znajomi to naprawdę Twoi znajomi, kiedy zaczyna się walka o ostatni magazynek. Gotowy na niezły ubaw i może trochę paniki? Bo ja już zaczynam szukać schronienia – tylko na wszelki wypadek, wiesz, dla świętego spokoju.
