Hejka! Gotowy na niezły ubaw z Super Mario Adventures? To nie jest zwykła gra online – to prawdziwa wyprawa do krainy, gdzie wszystko jest kolorowe jak cukierki, a wróg numer jeden, czyli Bowser, znów porwał naszą ukochaną Princess Peach. Klasyczny motyw ratowania księżniczki? Jasne, ale z tym tytułem to trochę jak z powrotem do podstawówki, tylko że zamiast zeszytów masz platforming i przygodę w pakiecie.
Wchodzisz do świata pełnego skoków, biegów, bicia potworków – i zbierania monet, bo wiadomo, bez złota nawet Mario nic nie zdziała! Sterowanie jest tak intuicyjne, że nawet kot twojego sąsiada mógłby się nauczyć, jak robić koziołki i rzucać ogień dzięki Fire Flower. A te power-upy? Istna magia! Od klasycznego Super Mushroom, który sprawia, że Mario rośnie jak na drożdżach, po Starman, który czyni go niepokonanym na krótką chwilę – serio, kto nie chciałby być nieśmiertelnym chociaż przez sekundę?
Poziomy są tak różnorodne, że czasem zastanawiałem się, czy to przypadkiem nie jakiś lunapark z mechanizmami. Skaczesz, omijasz pułapki, walczysz z Goombami (ciut mniej sympatyczni niż twoja teściowa), a czasem odkrywasz tajne przejścia, które nagradzają cię dodatkowymi power-upami. Powiem szczerze, że moje pierwsze starcie z Bowswerem skończyło się... no, powiedzmy, że Mario nie dał rady i zaliczyłem spektakularny faceplant – ale hej, śmiałem się przy tym jak dziecko na karuzeli!
Gra wspiera zarówno samotne misje, jak i rozgrywkę z innymi – idealne, by sprawdzić, czy twoi kumple naprawdę są kumplami, gdy zaczyna się walka o ostatniego grzybka. Znacie to uczucie, kiedy ktoś ci podbiera Fire Flower i nagle robi z ciebie popcorn? No właśnie. Super Mario Adventures to taka mieszanka sentymentu i świeżych pomysłów, która zaskakuje i bawi. A najlepsze? Wszystko to bez zbędnych ceregieli, bo sterowanie jest proste niczym bułka z masłem.
Podsumowując: jeśli masz ochotę na trochę skakania, śmiechu i powrotu do czasów, gdy grałeś w Mario na pegasusie (no dobra, może nie wszyscy), to Super Mario Adventures jest grą, którą po prostu musisz sprawdzić. Bo kto nie chce choć raz poczuć się jak ten gość z czerwonym kapeluszem, który potrafi rzucać ognistymi kulami i ratować świat? No właśnie – nikt!