Ej, słuchajcie! Subway Surfers Barcelona to taka gierka, która daje niezłego kopa adrenaliny – biegasz bez końca po torach metra, ścigany przez wkurzonego inspektora i jego psa, który wygląda, jakby wolał już spać niż ganiać za jakimiś graffiti-luzakami. No serio, kto wymyślił, że malowanie pociągów to dobry sposób na spędzenie popołudnia? Ale hej, w tej grze to właśnie ty jesteś tym szalonym artystą ulicznym, który nie boi się barw i prędkości.
Cała akcja dzieje się na tęczowych ulicach Barcelony – serio, ta kolorystyka to jak wakacje dla oczu, nawet jeśli grasz w środku zimy. Biegniesz, skaczesz, ślizgasz się pod pociągami (tak, serio, pod pociągami!), zbierasz monety i power-upy takie jak jetpack czy magnetyczny magnes, który przyciąga błyskotki jak magnes puszki coli na lodówce. A wszystko po to, żeby zrobić jak największy wynik i nie dać się złapać przez tego wiecznie naburmuszonego gliniarza. Taki trochę wyścig z czasem i zdrowym rozsądkiem – ale nie, zdrowy rozsądek zostawiasz w domu, bo tu rządzi chaos i odrobina szaleństwa.
Sterowanie? Prostsze niż obsługa pilota do telewizora po trzecim piwie. Swipe w górę, żeby skoczyć, w dół, żeby się poślizgnąć i omijać przeszkody, w lewo albo prawo, żeby zmienić tor i uniknąć kolejnego wkurzającego pociągu, który leci na łeb na szyję. Timing jest ważny, bo jeśli spudłujesz – bum! Koniec zabawy, ale hej, to właśnie sprawia, że chce się wracać i próbować dalej, aż w końcu zrobisz ten epicki bieg życia.
A najlepsze jest to, że nie musisz tylko biec, jak szalony. Są tu też misje i codzienne wyzwania, które dają konkretne cele do ogarnięcia. Za ich wykonanie dostajesz nagrody w postaci dodatkowych monet i bonusów, więc serio warto wracać – taka gierka z sercem, co nie nudzi się po pięciu minutach. Może i brzmi to jak banał, ale uwierz mi, gdy pierwszy raz próbowałem przeskoczyć pociąg i skończyłem twarzą na torach, to śmiechu było co niemiara (a potem troszkę paniki, ale szybko przeszło).
Podsumowując – Subway Surfers Barcelona to kawał niezłego endless runnera, który łączy w sobie kolorowy klimat, dynamiczną rozgrywkę i taką fajną, lekką historię o buntownikach z farbą w rękach. Bez spinania, zero długich tutoriali, po prostu wskakujesz i biegniesz, ile sił w palcach. No i kto nie lubi uciekać przed psem inspektora w pięknej Barcelonie? Ja tam już mam swoje ulubione trasy i power-upy – a Ty? Gotowy na niezły ubaw?
